poniedziałek, 22 października 2018

,,Czarny mag pierwszy rok" R. E. Carter (recenzja)

HEJ! 

Dzisiaj przychodzę do Was z najnowszą recenzją, zdaję sobie sprawę, że jest trochę opóźniona, ale ostatnio mam naprawdę malo czasu....
Zaczynajmy.




Opis: 

Rudowłosa piętnastolatka Ryiah (zwana Ry) i jej brat bliźniak Alexander mają jedno marzenie: zostać magami. Realizacja tego celu się przybliża, gdy zostają przyjęci do Akademii Magii. Okazuje się jednak, że kandydatów na adeptów jest wielu, zaś rodzeństwo wyróżnia się na tle rówieśników niskim pochodzeniem, brakami w wiedzy i niedostatkiem siły fizycznej. Wywodzący się z arystokratycznego rodu książę Darren i jego przyjaciółka Priscilla szczególnie dają odczuć rodzeństwu, gdzie jest ich miejsce.
Ry odstaje od grupy tak wyraźnie, że padają nawet sugestie, iż powinna zrezygnować. Dziewczyna jednak się nie poddaje, potajemnie przesiaduje w bibliotece, ćwiczy walkę wręcz z córką rycerza Ellą.
Nieoczekiwanie z pomocą Ry przychodzi jej dotychczasowy wróg, Darren. Chłopak zaczyna okazywać jej swoją sympatię. Czy to podstęp? Czy Ry uda się zdać egzaminy i kontynuować naukę w wymarzonej szkole?
Opowieść o Ryiah i Alexie, młodych adeptach Akademii Magii, to pierwsza część trzytomowej sagi Czarny Mag.

Moja opinia: 

Czytałam gdzieś, że książka jest porównywana do ,,Harrego Pottera" więc od razu bardziej zaczęła mnie interesować. Może i widzę jakiś związek z tym bestsellerem, ale podobieństw jest naprawdę mało, co w gruncie rzeczy uważam za plus, nie lubię kopii. 
Cała historia ukazana w powieści jest naprawdę ciekawa i fajnie się ją przyswaja. Wszystko zostało napisanie prostym, przyjemnym w czytaniu językiem. Sposób w jaki pisze autorka naprawdę mi się spodobał i na pewno sięgnę po kolejną część serii. 
Zabrakło mi więcej opisów całego świata, w którym żyje główna bohaterka, jak wygląda dokładniej akademia itp.. 
Brutalna, z nutką miłości, magiczna. Warta uwagi! 




niedziela, 14 października 2018

,,Alan Cole nie jest tchórzem" E. Bell (recenzja)

HEJ! 

Powoli zaczynam nadrabiać zaległości z recenzjami i bardzo się z tego powodu cieszę. Mam nadzieję, że niedługo zyskam więcej czasu na czytanie i pisanie recenzji książek.
Ale teraz przejdźmy do mojej opinii.




Opis: 

Przezabawna i przejmująca opowieść o dorastaniu, coming oucie i na pozór normalnej rodzinie. Któż tego nie zna? W szkole Alan Cole robi wszystko, żeby nie zniknąć w tłumie, przede wszystkim spędza mnóstwo czasu ze swoimi przyjaciółmi Zackiem i Madison. Ale w domu… W domu Alan jest tak cicho, jak tylko się da. Stara się nie podpaść bardzo surowemu ojcu, który ledwo tłumi coraz większą agresję, unika brata Nathana, który właściwie się nad nim znęca. Nie ma oparcia w matce, przeżywającej od dłuższego czasu załamanie. Pewnego dnia Nathan zmusza Alana do podjęcia
wyzwania. Każdego dnia przez tydzień będzie musiał wykonać pewne niezwykle trudne zadanie. Jeśli Alan przegra, Nathan zdradzi jego sekret: Alan jest gejem i na dodatek podoba mu się kolega z klasy. Co zrobi chłopak? Jak długo wytrzyma szantaż starszego brata i czy wreszcie przeciwstawi się ojcu?


Moja opinia: 

Książkę czytało mi się bardzo dobrze, byłam ciekawa dlaszych losów głównego bohatera. Czasami sama starałam się wymyślić jakieś rozwiązanie jednego z wielu jego problemów. Co sprawiło, że zgrałam się z książką. 
Powieść została napisana prostym, przyjemnym językiem, bardzo dużym plusem był wgrany humor w jej strony. Lubię czytać książki, które wywołują emocje, a w tej ich na pewno nie zabrakło. 
Jeśli chodzi o zakończenie to okazało się takie jakiego się spodziewałam, więc nie było tutaj jakiegoś efektu ,,WOW". 
Mimo, że książka nie należy do najwybitniejszych to uważam, że bez względu na wiek warto po nią sięgnąć. 
Pełna emocji, polecam. 



poniedziałek, 8 października 2018

,,Małe wielkie rzeczy" H. Fraser (recenzja)

HEJ! 

Znów wracam po dość długiej przerwie od dodawania postów. Niestety teraz mam bardzo mało czasu i posty będą pojawiać się dość rzadko.





Opis: 

Henry Fraser miał siedemnaście lat, kiedy w wyniku tragicznego wypadku w jednej chwili zmieniło się niemal wszystko.
Sparaliżowany od szyi w dół, Henry pokonał niewyobrażalne trudności, by znów móc korzystać z życia i nauczyć się nowego sposobu funkcjonowania. W swojej książce Henry pisze o tym, jak w wyzwaniach, które stawiało przed nim życie, zawsze odnajdywał jakiś dar; jak uczył się przyjmować i akceptować zły obrót spraw oraz doszukiwać się pozytywnych aspektów każdej sytuacji. Jego filozofia życiowa opiera się na założeniu, że każdy dzień może być dobry.

Moja opinia: 

Książka ta pokazała mi, że zbyt często użalam się nad sobą, jak często się poddaję, bo myślę, że i tak nie dam rady, jak często czegoś mi się nie chce. Autor książki mimo trudnej sytuacji, w której się znalazł nie dał za wygraną. Należy mu się wielki szacunek.
Cieszę się, że przeczytałam tą książkę, ponieważ uważam, że chociaż w małym stopniu może zmienić moje podejście do niektórych zdawało by się tak normalnych dla mnie spraw.
Sądzę, że powieść jest warta przeczytania i będę ją polecać każdemu.
,,Małe wielkie rzeczy" to mała wielka rzecz, która powinna znaleźć się na Twojej półce.