W tą upalną pogodę przychodzę do Was z przedpremierową recenzją ,,Immersji" której premiera już jutro (1 sierpnia)
Opis:
Niedaleka przyszłość, czas sztucznych inteligencji. Ben, pracownik instytutu badawczego, bierze udział w eksperymencie naukowym, dzięki któremu jego umysł wkroczy w świat Fajstos, 1627 lat p.n.e. System AIAM, do którego zostały wprowadzone dane archeologiczne, tworzy świat, jaki istniał wiele lat temu na Krecie. Dla Bena ma to być niczym udział w doskonałej grze komputerowej, w której będzie mógł badać przeszłość wszystkimi zmysłami, a zdarzenia będą się toczyć w interakcji wirtualnego świata z nim jako uczestnikiem gry.
Tymczasem do gry wkraczają kolejni uczestnicy: wybitna sportsmenka Arnike, zaproszona przez instytut, wysłannik wojska John, agentka Kiri Nakai oraz wirtualni turyści, wśród których jest Luigi Badson, jeden z najbardziej wpływowych ludzi na świecie, wcześniej hierarcha, później likwidator majątku kościelnego.
Idylliczny, wydawałoby się, świat rozsypuje się jak domek z kart, gdy wybucha wulkan na wyspie Thera (obecnie Santoryn). Dotychczasowe zasady, którymi kierowała się społeczność, zaczynają tracić swą moc, a do głosu dochodzą przemoc oraz strach…
Moja opinia:
Po odłożebiu książki miałam mieszane uczucia co do niej. Autor bardzo dokładnie oraz pięknie opisywał dwa światy ukazane w historii, było to potrzebne, ale nie w tak ogromnej ilości. Niektóre wzmianki w powieści były troszkę jakby pisane na siłę, przynajmniej ja tak odczułam. Akcja została zbyt bardzo spowolniona, a szkoda, bo ma ogromny potencjał i gdyby nie to opóźnienie książkę czytałoby się o wiele szybciej i lepiej. Jestem pozytywnie zaskoczona wyobraźnią autora, to ogromny wyczyn napisać tak bardzo dopracowaną powieść. Podczas lektury możemy w fajny sposób poćwiczyć własną wyobraźnię co jest jednym z największych plusów książki. Mimo tych lekkich potyczek cieszę się, że ją przeczytałam. Zachęcam do tej niezwykłej podróży w czasie, ale pamiętajcie, żeby czasem wrócić do rzeczywistości....