czwartek, 2 sierpnia 2018

,,To nie ja kochanie" T. Cole (recenzja)

HEJ! 

Przychodzę do Was z pierwszą sierpniową recenzją. Zapraszam do zapoznania się.




Opis: 

Kiedy spotykasz kogoś z innego świata, wszystko się zmienia. Nawet jeśli od razu nie zdajesz sobie z tego sprawę i po prostu postanawiasz żyć jak dotychczas, niewytłumaczalna tęsknota uświadamia Ci, że jest inaczej.
Salome zwana Mae, krucha piękność, jedna z Przeklętych, została przeznaczona na żonę samego Proroka Dawida. Ta dziewczyna o bladobłękitnych oczach wilka miała dość odwagi i determinacji, aby uciec przed zniewoleniem i cierpieniem. I River zwany Styksem, Milczącym Katem, szef gangu motocyklowego handlującego bronią. Odkąd pamięta, musiał walczyć: z własnym głosem, słabością, z innymi gangsterami, a nawet z braćmi ze swego klanu. Salome i River spotkali się dawno temu, gdy młody gangster znalazł ciężko ranną dziewczynę i postanowił ją ratować. Niedługo potem okazało się, że więź, która połączyła dwoje dzieci z innych światów, jednak istnieje i przetrwa wszystkie przeciwności losu...

Moja opinia: 

Książka już przed samym przeczytaniem bardzo mnie ciekawiła, opis zapowiadał coś nowego, oryginalnego co musiało znaleźć się w mojej biblioteczce.
Co mogę powiedzieć o tej powieści? Na pewno, że wywołuje ogrom emocji u czytającego. Przy niektórych scenach chciało mi się płakać, przy niektórych byłam zła, a przy niektórych uśmiechnięta. Główni bohaterowie byli tak różni od siebie, że podczas lektury można balansować między dwoma bardzo różniącymi się światami.
Nie wiem dlaczego, ale Mae bardzo mnie denerwowała, jej zachowanie, myśli i kompletnie wszystko w tej postaci, bardzo wiele przeszła to fakt, ale nawet to nie pozwalało mi jej polubić.
Reasumując bardzo polecam zapoznać się z tą książką. Naprawdę ciężko się od niej oderwać...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz